Mógłbyś powiedzieć coś o sobie?

Nazywam się Szymon Kot i jestem założycielem oraz kapitanem drużyny Havas Gorillas. Mam ponad 12 lat doświadczenia w obszarze event managementu. Od ponad roku pracuję w Havas Media Group - dużym, międzynarodowym domu mediowym, który posiada w Warszawie specjalny dział “Havas Sports & Entertainment”, zajmujący się eventami sportowymi, partnerstwami, sponsoringami i innymi niestandardowymi formami reklamy.

Jak się zaczęła Twoja historia z koszykówką?

Wychowywałem się w latach dziewięćdziesiątych i jak u większości, wtedy zaczęła się moja przygoda z koszykówką. Były to pierwsze transmisje NBA, oglądanie meczów po nocach i śledzenie dokonań Michaela Jordana. To był pierwszy moment kiedy jako dziecko mogłem zarywać legalnie noce, żeby oglądać mecze. Chodziłem do szkoły podstawowej, która kładła duży nacisk na sport. Graliśmy w rozmaitych zawodach i m.in. udało nam się zdobyć 3 miejsce w koszykarskim turnieju szkół podstawowych w Warszawie.

Jak doszło do powstania sekcji koszykówki w Havas?

Wcześniej graliśmy w piłkę nożną, więc znane nam były zasady uczestnictwa w tego typu ligach. Natknęliśmy się kiedyś na ogłoszenie Koszykarskiej Ligi Biznesu i pomyślałem, że może warto zebrać chętnych i założyć drużynę. W Polsce jest to mniej popularny sport niż piłka nożna i rzadko się zdarza, że w pracy znajdzie się tak dużo graczy, dlatego cieszę się, że się udało.

Znaliście się wcześniej?

Z niektórymi osobami poznaliśmy się wcześniej, aczkolwiek w Havas pracuje nas sporo, dlatego większość osób zawarło znajomości dopiero na treningach.

Spotykacie się na treningach?

Swego czasu zorganizowałem również sekcję koszykarską na warszawskiej Woli skąd pochodzę. Zaczęliśmy wynajmować salę i co niedziele regularnie gramy. Grupa liczy około 50 osób, więc prawie zawsze jest komplet do gry. Dodatkowo staram się zabierać drużynę Havasu na mecze tej grupy, gdzie trenujemy razem, organizujemy sparingi itd.

Jak przełożyła się Wasza gra w drużynie na relacje w pracy?

Część osób znała się już wcześniej, więc nie było tutaj większej zmiany. Z osobami których nie znaliśmy, nawiązaliśmy zupełnie nowe relacje. Bardzo się cieszymy, że osoby które nie grają z nami w drużynie, a znają Havas Gorillas kibicują nam, śledzą nasze rozgrywki, wyniki, zdjęcia, filmy itd. Dział marketingu dba prężnie aby wszędzie wisiały plakaty z wynikami. Dzięki temu, że gramy w reprezentacji Havas czujemy się trochę jak w amerykańskim college’u, jesteśmy bardziej rozpoznawalni w pracy, aczkolwiek nie chodzimy (jeszcze - przyp.red.) w takich charakterystycznych kurtkach jak na filmach.

Jak wyglądał Wasz start w lidze?

Teraz rozpoczynamy już 3 sezon w lidze, ale początki były ciężkie. W pierwszym sezonie zajęliśmy 4 miejsce, aczkolwiek odbyło się to po ciężkich bojach. Przegrywaliśmy mecze z drużynami z którymi nie powinniśmy przegrać, a zdarzało się wygrać ze zdecydowanie lepszymi zespołami. Nasza gra była chaotyczna. Świetni indywidualnie zawodnicy nie byli w stanie grać jako drużyna. Brakowało nam taktyki, strategii i przede wszystkim zgrania. Pierwszy sezon poświęciliśmy na zdobywanie doświadczenia. W drugim sezonie wzięliśmy się w garść, a treningi przyniosły wreszcie efekty. Mieliśmy już tylko jedną porażkę i był to zwyczajny wypadek przy pracy bo czuliśmy się bardzo mocni.

Z czym mieliście największy problem?

Największy problem był z brakiem zgrania. Z tego powodu nagle kilka osób musiało zmienić swoje pozycje na rzecz większych chłopaków oraz musieliśmy dostosować naszą grę pod silniejszych zawodników. W pierwszym sezonie próbowaliśmy zmieniać taktyki, testować je i trenować. Na szczęście mamy to już za sobą.

Co było największym zaskoczeniem?

W pierwszym sezonie największym zaskoczeniem była dla nas porażka w drugim meczu z NBP. Fizycznie nie mogli nam dorównać, ale Panowie zaskoczyli nas zgraniem. Dowiedzieliśmy się, że bardzo długo grają ze sobą i dotarło to do nas, że nieważne jak dobrzy indywidualnie gracze są w zespole to w konfrontacji z drużyną która jest zgrana nie mają tak naprawdę żadnych szans. Powiem szczerze, że byli poniekąd naszą inspiracją do pracy przed drugim sezonem.

Jak wyglądają Wasze nastroje następnego dnia po meczu?

W specjalnej, prywatnej grupie na facebooku, staramy się rozbijać atmosferę przed meczami, analizować przeciwnika i wypisywać swoje uwagi. Po meczu następuje bardzo zaawansowana analiza naszego występu. Nawet jeśli mecz jest wygrany, ale mamy duża ilość strat lub niską skuteczność to wymieniamy błędy popełnione podczas meczu i później razem staramy się nad tym pracować. Staramy się podejść do tego tematu profesjonalnie i dzięki takim działaniom widzimy efekty.

Traktujecie grę w Koszykarskiej Ligi Biznesu jako dobrą zabawę czy bardzo na poważnie?

Lubimy rywalizację i każdy z nas chce się pokazać z jak najlepszej strony, dlatego chcemy wygrywać i wkładamy w każdy mecz bardzo dużo wysiłku.Traktujemy te rozgrywki na poważnie, ale z kolei nie mamy aż tak “ dużego ciśnienia” na wygraną, nie wykłócamy się z sędziami czy nie serwujemy nerwowych sytuacji na boisku. Jako że każdy z nas jest miłośnikiem sportu jest to dla nas przede wszystkim dobra zabawa!

Jak wyglądają Wasze przygotowania do sezonu?

Przede wszystkim regeneracja (szeroki uśmiech) - w wakacje nie ćwiczyliśmy bardzo intensywnie. Graliśmy kilka razy na Agrykoli w międzynarodowym towarzystwie, ale głównie zajmowaliśmy się odpoczynkiem.

Z którą drużyną grało Wam się najciężej?

Z Kardiosystem grało nam się bardzo ciężko jak byli jeszcze w 2 lidze, aczkolwiek przegraliśmy z nimi najmniejszą przewagą punktową. Przed spotkaniem wiedzieliśmy, że będzie ciężko i zależało nam aby nie oddawać tego meczu. Zawsze wyciągamy wnioski po meczu, ale staramy się też nie myśleć o przegranych tylko spoglądać w przód.

Najlepszy mecz w lidze?

Najlepszy mecz to każdy nasz mecz w poprzednim sezonie. Mieliśmy potknięcie w pierwszym spotkaniu, a później chyba 10 meczów z rzędu poszło po naszej myśli i zdobyliśmy satysfakcjonujące pierwsze miejsce. Taki był plan!

Jakie macie nastawienie przed grą w 1 lidze?

Wiemy że poziom będzie wyższy i kilka osób nas straszy, że gra się twardo - podobno “latają zęby”. Cieszymy się, że będziemy mieć trudniejszych przeciwników, dzięki temu będziemy mogli się wiele nauczyć (i zaoszczędzimy na ortodoncie).

Co chciałbyś przekazać swoim przeciwnikom?

Że łatwo nie będzie. Cytując Pudziana “tanio skóry nie sprzedamy”. Jesteśmy nastawieni bardzo pozytywnie i obiecujemy, że nie będziemy najłatwiejszym przeciwnikiem. Mimo wszystko liczymy na dobrą zabawę i przyjacielską, koszykarską atmosferę.

Jaka była najśmieszniejsza sytuacja w Koszykarskiej Lidze Biznesu?

W naszym pierwszym sezonie graliśmy z drużyną Laboratorium Rozwiązań, która jeszcze wtedy nie grała tak dobrze jak teraz i większość meczów przegrywała. Posiadaliśmy przytłaczającą przewagę - pod koniec meczu mieliśmy ponad 70 punktów, a przeciwnicy kilkanaście. Było nam ich nawet trochę szkoda, zresztą chłopaki byli już delikatnie zrezygnowani. Najgorsze było to, że wbiliśmy im przysłowiowy “gwóźdź do trumny” tuż przed końcem. Jeden z naszych rezerwowych zawodników, który rzadko przychodził na mecze i zwyczajnie nie rzucał największej ilości punktów dostał piłkę na ostatnie 10 sekund przez kończącym gwizdkiem. Był poza połową boiska i wszyscy, razem z ławką rezerwowych zaczęliśmy krzyczeć “rzucaj, rzucaj!”, a on rzeczywiście rzucił, w dodatku spod nóg i takim damskim sposobem trafił “trójkę”! Miny naszych przeciwników były bezcenne. Sytuacja dość zabawna, aczkolwiek obserwujemy ich postępy i po zdecydowanej poprawie gry liczymy, że wkrótce dołączą do nas w I lidze.